Mamy wakacyjne apogeum: szczyt letniego sezonu, samoloty-mimo wielu obostrzeń związanych z przekraczaniem granic są pełne, zaszczepieni latają na maxa, a ci ‘gorsi’ czyli antyszczepionkowcy bulą grubą kasę za testy. W sumie za moment sierpień, co oznacza, że każde biuro podróży sprzeda niemalże wszystko.
Jesteśmy spragnieni słońca, wakacji, przygody. Jesteśmy spragnieni normalności, czy to we Władysławowie, czy w ultra drogim hotelu na Malediwach. To jest dobry znak: wraca chęć do życia, firmy związane z branżą turystyczną mogą powoli odbić się od dna.
Po co o tym piszę ? Bo niestety mentalnie pozostaliśmy tacy sami: mamy wielkie oczekiwania (uwierzcie, za 1800 zł nie spędzicie wypasionych wakacji), nie jesteśmy tolerancyjni, nie wiemy, że latem na Bałkanach może być koooszmarny upał, nie wiemy, dokąd lecimy i w ogóle po co.
Czytam wiele takich pseudo-skarg na różnych forach, słyszę w różnych miejscach absurdalne narzekania.
Jaka jest moja rada ? Zostań w domu i nie zawracaj sobie głowy wyjazdami.
Chcesz luksusu ? Zapłać za niego (tak, to dziwne, ale wakacje w Grecji mogą kosztować 3000 zł za dobę !). Chcesz wyjątkowego traktowania w hotelu ? Wybierz hotel butikowy. Chcesz, aby wiała przyjemna morska bryza na pustej plaży z piaskiem sypkim jak mąka ? Leć na Seszele.
Nie oczekujmy w tym roku zbyt wiele, cieszmy się tym co jest. Jeżeli są mankamenty, cóż, czasem trzeba na to spojrzeć z boku i zignorować je. Jeżeli liczysz na cuda, niestety, zapomnij.
Podróże nie są dla każdego.